Tai Chi, czy Qigong? Część I
W filmach dokumentalnych o Chinach często widzimy sceny nagrane w parku, gdzie mniejsze lub większe grupy ludzi wykonują równocześnie serie delikatnych, powolnych ruchów. Zapewne w głowach wielu osób pojawia się wówczas myśl: „Tai Chi”. Ten termin jest już bowiem w naszym kraju dość popularny, i kojarzony z takimi powoli wykonywanymi ćwiczeniami.
Sztuka Taijiquan, u nas nazywana Taj Czi, a zapisywana zwykle jako Tai Chi, rzeczywiście jest w Chinach bardzo popularna, i wiele z takich grup ćwiczących w chińskich parkach tę właśnie formę ćwiczeń uprawia. Ale też w bardzo wielu wypadkach to co ćwiczą, co laicy biorą za Tai Chi, może być czymś innym!
Tai Chi bardzo często uważane jest za „chińską formę ćwiczeń dla zdrowia”. Gdyby w jakimś teleturnieju padło pytanie: „Jak nazywa się chińska forma ćwiczeń dla zdrowia” bardzo prawdopodobne jest, że duża część, a może i większość uczestników odpowiedziałaby: „Tai Chi”. Ciekawe, czy znalazłby się ktoś, kto zamiast tego powiedziałby „Qigong”? A tymczasem to właśnie ta druga odpowiedź byłaby trafniejsza!
Należy zdać sobie sprawę z tego, że popularna wizja tego czym jest Tai Chi, w pewnej przynajmniej mierze jest rezultatem splotu nieporozumień. Oczywiście coraz więcej ludzi obecnie zdobywa głębszą wiedzę na ten temat, jednak pewne stereotypy, który powstały w czasach, gdy dostęp do rzetelnej informacji był mocno ograniczony, wciąż pokutują. Na przykład taki, że „chińskie ćwiczenia dla zdrowia, znane od zamierzchłej starożytności = Tai Chi”.
W Chinach rzeczywiście od pradawnych czasów istniały różne formy ćwiczeń prozdrowotnych. W „Wiosnach i jesieniach rodu Lü” mowa jest o wykorzystaniu tańca jako formy ćwiczeń dla zdrowia. W „Prawdziwej księdze południowego kwiatu” taoisty Zhuangzi (Zhuang Zhou) po raz pierwszy wspomina się o ćwiczeniach Daoyin i Tuna. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że Daoyin to ćwiczenia w których ciało jest w różnorodny sposób wyginane i rozciągane. Tuna, to natomiast praktyki koncentrujące się na oddechu. W 1973 roku podczas prac archeologicznych w Mawangdui odkryto szczątki zwojów jedwabnych z II wieku p.n.e. z ilustracjami przedstawiającymi ćwiczenia typu Daoyin wraz z ich nazwami.
Przez wieki i tysiąclecia w Chinach rozwinięto wiele tego typu form ćwiczen, z których każda posiadała i posiada swoją własną specyficzną nazwę. Niektóre z najbardziej znanych tradycyjnych metod to np. Baduanjin – Osiem Kawałków Brokatu, Wuqinxi – Zabawy Pięciu Zwierząt, Yijinjing – Kanon Przemiany Tkanek Miękkich, Liuzijue – Formuła Sześciu Znaków.
W latach 50. XX wieku zaczęto w Chinach promować termin Qigong, którym objęto ogół tego typu form ćwiczeń. Możemy zatem powiedzieć, że Qigong istniał w Chinach od najdawniejszych czasów, ale równocześnie powinniśmy być świadomi faktu, że do niedawna te formy ćwiczeń nie były określane takim ogólnym terminem. Nazwa Qigong składa się z dwóch części Qi (koncepcja w pewnym stopniu analogiczna do naszego pojęcia energii) i Gong (ćwiczenia). Stąd często mówi się, że Qigong to „praca z energią”. Równocześnie w Chinach podkreśla się, że chodzi o ćwiczenia, które nie polegają na zwykłym treningu atrybutów fizycznych, ale na tak zwanych Trzech Dostrajaniach: Dostrajaniu Umysłu (praca z umysłem, wyciszenie, koncentracja, wyobraźnia, mentalne prowadzenie ruchu), Dostrajaniu Ciała (odpowiednie ruchy i pozycje) i Dostrajaniu Oddechu (różne rodzaje oddychania, świadomy oddech, a także naturalny, swobodny oddech).
A jak do tego ma się Tai Chi?
Otóż wśród chińskich sztuk walki wykształciły się też takie, które nie skupiają się na typowym treningu fizycznym, ale na ćwiczeniach podobnych do tych stosowanych w formach ćwiczeń nazywanych dziś Qigong (albo posługując się starszą terminologią: Daoyin i Tuna). Takie sztuki walki nazywane są dziś „wewnętrznymi” – właściwy chiński termin to Neijia – Wewnętrzna Rodzina. Najbardziej znaną i rozpowszechnioną spośród nich jest właśnie Tai Chi (Taijiquan). Istnieje wiele legend i mitów na temat początku tej sztuki walki. Jeśli jednak opieramy się na źródłach dających się zweryfikować, to jesteśmy w stanie cofnąć się tylko do czasów, gdy pierwowzór tej sztuki uprawiała rodzina Chen z Chenjiagou w prowincji Henan – dziś nazywamy to stylem Chen Taijiquan. Pozostałe popularne dziś style Taijiquan (Tai Chi) rozwinęły się bezpośrednio lub pośrednio ze sztuki walki rodu Chen, a nastąpiło to dopiero w XIX i XX wieku. Ze sporą dozą pewności twierdzić możemy, że prawdopodobnie dopiero w połowie XIX wieku pojawiła się sama nazwa Taijiquan (Tai Chi Chuan, w skrócie Tai Chi). Dopiero w XX wieku zaczęto mówić o różnych stylach: Chen, Yang, Wu/Hao, Wu (mandżurski), Sun, Zhaobao.
Sztuka Tai Chi (Taijiquan) w okresie kształtowania się popularnych obecnie stylów uprawiana była przede wszystkim jako sztuka walki, i w owym czasie zadziwiała swoją skutecznością, a było to tym bardziej zaskakujące, że wykorzystywała dość nietypowe formy ćwiczeń. Na początku XX wieku stawała się coraz bardziej popularna w Chinach, i chociaż nadal była uprawiana jako sztuka walki, to sposób ćwiczenia stopniowo się zmieniał, dostosowywany do możliwości przeciętnych ludzi. Coraz częściej eliminowano bardziej wymagające elementy treningu, coraz bardziej podkreślano walory prozdrowotne uprawiania Tai Chi.
W okresie od lat 50. aż do końca lat 70. XX wieku, sytuacja w Chinach nie sprzyjała propagowaniu sztuk walki, takich które podkreślały aspekt praktycznej skuteczności w walce. Zamiast tego zaczęto wówczas promować ćwiczenie samych form – określonych sekwencji ruchów, przypominających walkę, ale oderwanych już od właściwego treningu walki. Rozwinięte zostało też współzawodnictwo w takim jakby rodzaju gimnastyki artystycznej, przypominającej tylko nieco walkę. Dotyczyło to także Taijiquan (Tai Chi). Może nawet w jeszcze większym stopniu, ponieważ na zamówienie władz stworzono formę uproszczoną, opartą na ruchach stylu Yang. Zaczęto ją promować na skalę masową, nauczając na przykład w zakładach pracy, gdzie często wszyscy pracownicy przed przystąpieniem do swoich zawodowych obowiązków, najpierw wspólnie ćwiczyli taką formę Tai Chi. W wyniku tak masowej popularyzacji, nawet w samych Chinach, to właśnie Tai Chi, który w gruncie rzeczy było sztuką walki, w swojej wersji uproszczonej stało się najbardziej rozpoznawalną formą ćwiczeń prozdrowotnych. Oczywiście wpłynęło to też na takie postrzeganie Tai Chi poza Chinami. W tym czasie tradycyjne, rzeczywiście starożytne formy ćwiczeń prozdrowotnych, które zaczęto określać wspólnym mianem Qigong, nie były tak mocno promowane. Zarówno w Chinach, jak i na Zachodzie mniej ludzi o nich słyszało.
W latach 80. w Chinach zaczęły zachodzić zmiany. Jeśli chodzi o formy ćwiczeń, o których tutaj mowa, z jednej strony w większym stopniu niż w poprzednim okresie zaczęły się rozwijać szkoły poszczególnych stylów Tai Chi, jako sztuk walki (oczywiście posiadających równocześnie aspekt prozdrowotny), z drugiej strony nastąpił wybuch popularności Qigong.
Echo tych zmian dotarło do nas z pewnym opóźnieniem. Ale także w Polsce oprócz uproszczonego Tai Chi zaczęły się rozwijać pełne autentyczne style. Także Qigong zaczął zdobywać sobie powoli uznanie, mimo że wciąż chyba więcej osób pomyśli o Tai Chi, niż o Qigong, gdy padnie sformułowanie „chińskie formy ćwiczeń prozdrowotnych”. Wciąż zauważam, przy zapisach do grup Tai Chi i grup Qigong, że więcej osób wykazuje zainteresowanie tym pierwszym, przy czym jednocześnie są to z reguły osoby, które chcą ćwiczyć „chińską formę ćwiczeń dla zdrowia”, a wcale nie są zainteresowane zbytnio chińskimi sztukami walki. Jednak ta klisza: „chińska forma ćwiczeń dla zdrowia = Tai Chi” wydaje się mocno wdrukowana w świadomość większości ludzi. Większość Polaków zapewne słyszało o Tai Chi w takim charakterze. Natomiast Qigong wciąż wydaje się czymś zupełnie nieznanym, wręcz nieistniejącym, ponieważ zbyt mało osób o tym mówi, zbyt rzadko się o tym czyta. Co jakiś czas w czasopismach i gazetach pojawiają się artykuły o Tai Chi, i korzyściach płynących z jego uprawiania. W porównaniu z tym, o Qigongu właściwie nie ma informacji, która docierałaby do bardziej masowego odbiorcy. Na moje zajęcia często trafiają osoby, zwłaszcza nieco starsze, którym ze względu na stan zdrowia zalecił to ich lekarz. Mówię tutaj o zajęciach Tai Chi, nie o zajęciach Qigong. A to dlatego, że jak dotąd w 100% tych przypadków lekarz zalecał właśnie Tai Chi. Nie zdarzyło się nigdy, by ktoś mi powiedział, że lekarz zalecił mu ćwiczenie Qigong – a przecież to wydawałoby się bardziej oczywiste, jeśli wiemy, że chińskie ćwiczenia prozdrowotne to przede wszystkim Qigong, natomiast Tai Chi to chińska sztuka walki, która dodatkowo posiada walory prozdrowotne. Oczywiście mówię tutaj o lekarzach medycyny konwencjonalnej, ponieważ lekarze akupunktury, czy szerzej – tradycyjnej medycyny chińskiej, często sami zajmują się też zarówno Tai Chi, jak i Qigong, więc ich pacjenci nie muszą wówczas szukać tego typu zajęć gdzie indziej.
Tutaj przeczytasz część drugą tego artykułu…
Autor: Andrzej Kalisz