Użycie siły w Tai Chi – część II
Pierwszą część przeczytasz tutaj →…
W poprzedniej części tego cyklu omówione zostały niektóre podstawowe pojęcia wykorzystywane w sztuce T’ai Chi Ch’uan (Taijiquan) 太极拳, które mają bezpośredni związek z kwestią użycia siły. Dzięki temu łatwiej będzie nam kontynuować dalsze rozważania, unikając najczęściej występujących w odniesieniu do tych zagadnień nieporozumień.
Mówiąc o sile, przede wszystkim odnosimy się tutaj do chińskiego pojęcia jin 劲 i szczególnie często wykorzystywanego w T’ai Chi Ch’uan i innych chińskich systemach wewnętrznych pojęcia nei jin 内劲. Z siłą jin 劲 pracujemy zarówno wykonując ćwiczenia podstawowe, wykonując formę taolu 套路 (dłuższy układ określonych ruchów wykonywanych w określonej kolejności), jak i ćwicząc z partnerem, na przykład podczas ćwiczeń określanych jako pchające ręce tui shou 退手.
Tłumaczymy tutaj jin jako siła, ale wyjaśnić też trzeba, że jest to przybliżone tłumaczenie, czy użycie słowa siła w sensie bardzo potocznym, a zatem i dość szerokim. Potocznie może być to zarówno siła w znaczeniu ściśle naukowym, tak jak definiowana jest w podręcznikach fizyki, jak i raczej energia mechaniczna, czy odnosić się bardziej do wysiłku. Przy czym znaczenie siły, które znamy z fizyki, czyli siły, która ma kierunek, zwrot i wartość, trafiło do naszego potocznego języka stosunkowo niedawno. Podobnie w dawnych Chinach nie posługiwano się precyzyjnymi pojęciami znanymi nam z fizyki, jak siła, energia, moc, pęd, czy moment pędu. Potoczne sformułowanie siła – li, czy jin musiało objąć znacznie więcej niż pojęcie siły, w sensie takim jaki poznajemy na lekcjach fizyki.
To ułatwia nam zrozumienie, dlaczego w tłumaczeniach terminów jin, czy nei jin często pojawia się nie siła, a energia lub moc – w języku angielskim spotykamy force, strength, energy, power. Otóż każdy z tych terminów mógłby zostać użyty jako przybliżone tłumaczenie. A właściwie użycie ich wszystkich rówocześnie najbardziej przybliżyłoby nas do znaczenia oryginalej terminologii chińskiej. Jeśli jednak musimy użyć jednego wyrazu, autor niniejszego artykułu proponuje termin siła, w potocznym sensie dość dobrze oddający sens jin w szerokim zakresie przypadków, a także wywołujący stosunkowo najmniej nieporozumień, podczas gdy terminy energia i moc w kontekście T’ai Chi Ch’uan zbyt często pochopnie przyjmowane są przez laików w sensie energii i mocy nadnaturalnych, magicznych itp.
W jednej z kolejnych części artykułu, gdy będziemy omawiać pokrótce różne rodzaje sił jin stosowanych w T’ai Chi Ch’uan okaże się też, że często będzie tam chodziło nie tyle o samą siłę, co raczej pewne specyficzne umiejętności techniczne. Ale o tym później.
Tutaj pomówimy o jin w odniesieniu do treningu solo w T’ai Chi Ch’uan, czyli ćwiczenia pojedynczych ruchów oraz form taolu. Mój nauczyciel, mistrz Zhai Weichuan mówi w tym kontekście o porządkowaniu siły, czy uzgadnianiu siły – shun jin 顺劲. Shun oznacza zgodność. Chodzi zatem o to, by działanie wszystkich części ciała było zgodne, by osiągnąć pełną koordynację. Taka pełna koordynacja przekłada się na możliwość zadziałania większą siłą, czy energią podczas uderzania, czy rzucania przeciwnika. Im lepiej ciało podczas wykonywania takiej czynności będzie skoordynowane, tym lepszy efekt. A równocześnie możliwe jest wtedy osiągnięcie znakomitego efektu w postaci mocnego uderzenia, czy rzutu (albo gwałtownego odepchnięcia/odrzucenia przeciwnika), bez poczucia wkładania w to działanie wielkiego wysiłku. Nawet jeśli wkładany jest w działanie pewien wysiłek, to jest on rozkładany na całe ciało. Gdy natomiast brak jest tej pełnej koordynacji, niektóre części ciała będą przeciążane – odczuwany będzie duży wysiłek lokalny (tzw. siła lokalna, częściowa), podczas gdy brak właściwego zaangażowania innych części nie pozwoli na skuteczne przeniesienie siły/energii przez całe ciało. Oczywiście dotyczy to nie tylko T’ai Chi Ch’uan i nie tylko tak zwanych systemów wewnętrznej rodziny Nei Jia. Uczymy się tego w mniejszym lub większym stopniu poznając dowolną sztukę walki. Tutaj skupimy się jednak na wyjaśnieniach odnoszących się bezpośrednio do T’ai Chi Ch’uan.
Ćwicząc T’ai Chi Ch’uan solo dążymy do tego uporządkowania siły – shun jin, do maksymalnego skoordynowania wszystkich części ciała. Rozpoczynamy od nauki ruchów – to w nich wyrażona została pewna jedność, koordynacja całości – poprawne opanowanie zewnętrzej formy ruchów zbliża nas do opanowania tego ruchu całościowego, chociaż jest to tylko pierwsze przybliżenie, dość jeszcze powierzchowne. Początkujący mają tendencję do przesadnego angażowania ramion, a także do myślenia o ruchach rąk, nóg i tułowia oddzielnie. Nie tylko brakuje tutaj tej koordynacji w sensie czysto mechanicznym, ale i „w głowie” ruchy wydają się o wiele bardziej skomplikowane, mózg przetwarza o wiele więcej informacji niż jest to niezbędne, bo próbuje wprawiać ramiona w ruch którego te wcale nie powinny wykonywać. Stopniowo udaje się główny obszar uwagi przenieść z rąk na talię, biodra i nogi. Wówczas ruch zaczynamy inicjować z „centrum”, z obszaru nazywanego dantian. Zaczynamy zauważać, że to ruch tułowia w dużej mierze powoduje przemieszczenie ramion w przestrzeni, a same ramiona od siebie dodają bardzo niewiele. Okazuje się, że początkujący, zbyt skupiając się na rękach, miał tendencję do wykonywania nimi ruchów, które były zupełnie niepotrzebne. W tym procesie koordynowania całego ciała cały czas zaangażowana jest świadomość. Ćwiczymy powoli, uważnie, obserwując całe ciało, stopniowo poprawiając jego koordynację, stopniowo modyfikując jego percepcję – od skupienia głównie na rękach przechodzimy do odczuwania ciała jako pewnej całości, czy jedności, z wyraźnym poczuciem „centrum” (dantian) i inicjowaniem stamtąd każdego ruchu. Stopniowo okazuje się, że to świadome inicjowanie ruchu z centrum prowadzi do pojawienia się specyficznego odczucia przepływu, „przepływu energii”, zaczynamy odczuwać, że to ta „energia” porusza naszymi ramionami. To wrażenie nazywane jest w kontekście praktyki Tai Chi odczuwaniem qi. Odczucie to zaczyna przenikać wszystkie ruchy, i zaczynamy ćwiczyć w sposób właściwy, postulowany w teorii sztuki T’ai Chi Ch’uan – „umysł prowadzi qi, qi porusza ciałem” (była już o tym mowa w pierwszym odcinku). Związane jest z tym także pewne specyficzne wrażenie połączenia (lianjie), jedności całego ciała (zhengti). Jest to pewien etap na drodze nauki „porządkowania siły”.
Jak dotąd mowa była o rzeczach stosunkowo łatwych do zrozumienia „na chłopski rozum”. Gdy ćwiczący osiągnie w praktyce ten poziom można spróbować pójść głębiej, w zagadnienia, które do niedawna na gruncie nauki zachodniej pozostawały niezrozumiałe i tajemnicze, i stąd łatwo było o zbłądzenie na manowce oraz ucieczkę myśli ku „kosmicznym energiom”. Jednak gdy dzisiaj coraz więcej uwagi poświęca się badaniu znaczenia powięzi, wiele z klasycznych chińskich teorii wewnętrznych sztuk walki okazuje się o wiele łatwiejszych do zrozumienia.
Czytając tłumaczenia chińskich tekstów o teorii systemów wewnętrznych zapewne spotykaliście się ze sformułowaniami takimi jak: „używać siły ścięgien, a nie mięśni”. No przynajmniej ci, którzy nie wypierali tego ze świadomości, by im to nie mąciło pięknego obrazu opartego na wizji „kosmicznych energii”. Ale jednak, jeśli ktoś prezentował bardziej zdroworozsądkowe podejście, to też miał problem… „Halo, ale o co chodzi? Co to za bzdury?” No przecież ścięgna to te tkanki które łączą mięśnie z kośćmi. To przez nie siła mięśni przenoszona jest na kości. W ten sposób działa układ ruchu – jak dźwig na budowie – system dźwigni poruszanych siłownikami.
Problem polegał w dużej mierze na tym, że w naszych zachodnich językach nie znajdowano właściwszego tłumaczenia dla terminu jin 筋 (jak widzimy mimo zapisu w transkrypcji jako jin, użyty jest tutaj zupełnie inny znak niż w przypadku wspominanego już jin 劲 oznaczającego siłę – zwracam na to uwagę, by nie Czytelnik nie mylił przypadkowo tych różnych terminów – w języku chińskim oprócz zapisu różnymi znakami, wymawiane są one także w różnych tonach). To jin 筋 tłumaczono zwykle jako ścięgna, co często było pozbawione sensu. Pamiętam jak kolega opowiadał, że próbował kiedyś wykorzystać formę Yijinjing Qigong do wyleczenia naderwanych ścięgien, ponieważ nazwa tej formy przetłumaczona została jako Klasyka Przemiany Ścięgien oraz mówiono, że ćwiczenia te pozytywnie wpływają na ścięgna… Tylko, że termin ten (jin 筋) oryginalnie odnosił się nie do ścięgien w typowym zachodnim rozumieniu, a do ogółu tkanek o charakterze ścięgnistym, czy tego co dzisiaj jest coraz częściej określane jako meridiany mięśniowo-powięziowe, a przez zachodnich ekspertów akupunktury już od pewnego czasu określane było jako meridiany mięśniowo-ścięgniste (jako tłumaczenie oryginalnego terminu chińskiej medycyny jingjin 经筋). Dopiero w ostatnich latach coraz więcej mówi się o układzie powięzi, i coraz więcej osób zaczyna dostrzegać, że to pozwala lepiej zrozumieć o czym mówili dawni Chińczycy, zarówno w odniesieniu do medycyny/akupunktury, jak i sztuk walki.
Nie będziemy tutaj wchodzić głębiej w zagadnienia chińskiej medycyny, czy akupunktury, a skupimy się na tym, o czym faktycznie jest mowa w klasycznych teoriach T’ai Chi Ch’uan, czyli o sztuce walki. Jakie jest znaczenie powięzi dla „porządkowania siły”? Gdy jeszcze stosunkowo niedawno słyszeliśmy mistrza T’ai Chi mówiącego o przepływie energii wzdłuż kanałów akupunktury, jedni traktowali to jako zupełne bzdury, a inni z zapałem powtarzali takie sformułowania, dopowiadając sobie historie o „kosmicznych energiach”. Nieliczni tylko pomyśleli: „a może coś racjonalnego się za tym kryje, a może warto to dokładniej zbadać?” A dzisiaj odkrywamy, że „taśmy anatomiczne” („anatomy trains”) pokrywają się w ogromnym stopniu z kanałami znanymi z akupunktury. Co ciekawsze uczący się akupunktury dowiadują się o meridianach mięśniowo-ścięgnistych, czyli o czymś, co w teorii chińskiej medycyny było znane od wieków. Tymczasem pamiętam, że gdy do moich rąk na początku lat 80. docierały pierwsze książki w języku polskim (tłumaczone z angielskiego) o akupunkturze i chińskiej medycynie, to nie było w nich na ten temat jakiejkolwiek wzmianki! Później przekonałem się, że w oryginalnych chińskich podręcznikach było to oczywistością!
Tutaj zwrócić chciałbym uwagę jednak, jak już wspominałem, przede wszystkim na związek tych zagadnień z tym, na czym skupiają się klasyczne teorie sztuki T’ai Chi Ch’uan, czyli z metodami generowania i wykorzystania siły w walce. By lepiej zrozumieć chińskie sztuki walki, a szczególnie tak zwane systemy wewnętrzne trzeba przede wszystkim zrezygnować z nadmiernie uproszczonej wizji ludzkiego ciała jako systemu dźwigni (szkielet) wprowadzanego w ruch przez siłowniki (mięśnie) za pomocą elementów łączących (ścięgna), czyli widzenia ciała na podobieństwo dźwigu pracującego na budowie. Chociaż taki uproszczony model też czasem bywa przydatny, warto uzupełnić go o inny: układ elementów, które jakby „pływają” w przestrzeni, połączone elastyczną siecią. To określane jest jako tensegrity (nie należy mylić w żadnym wypadku z tensegrity w rozumieniu Carlosa Castanedy). Już w sytuacji statycznej utrzymanie pozycji nie polega na tym, że szkielet nas podtrzymuje, ale że w określonej pozycji utrzymuje się ta sieć elementów sztywnych połączonych elementami elastycznymi. Używany w T’ai Chi Ch’uan i innych systemach wewnętrznych termin song 松, tłumaczony zazwyczaj jako relaks lub rozluźnienie, zwykle nie odnosi się wcale do zupełnego rozluźnienia. Mistrzowie T’ai Chi często zwracają uwagę, że w song zawarta powinna być pewna sprężystość, elastyczność – to jest odniesienie do stanu takiej struktury, którą zaczynamy dziś określać jako tensegrity. Gdy uświadomimy sobie możliwość istnienia takich struktur, zaczynamy rozumieć, że ludzkie ciało opiera się nie na samych kościach (szkielecie), ale że szkielet wraz z tkankami miękkimi, w tym układem mięśniowo-powięziowym tworzą taką strukturę, gdzie część elementów sztywnych jakby „pływa”. Dzisiaj zaczynamy na przykład rozumieć, że tak funkcjonuje zdrowy kręgosłup, że nie jest to układ kręgów i krążków międzykręgowych ustawionych na sobie jak słup, ale że w prawidłowej pozycji wyprostowanej, przyjętej na takiej zasadzie, która stosowana jest w T’ai Chi Ch’uan, czyli że głowa jakby wyciągała się delikatnie do góry (określa się to jako siłę ding jin 顶劲), a obszar miednicy jakby opadał, wówczas krążki międzykręgowe jakby pływały pomiędzy kręgami, nie podlegając tak dużym obciążeniom. Możliwe jest to dzięki wykorzystaniu całej tej struktury, złożonej nie tylko z kości, ale i z tkanek miękkich. Tutaj można przywołać klasyczne chińskie sformułowanie o użyciu „kości i ścięgien” (gdzie jak już zdajemy sobie sprawę, „ścięgna” odnoszą się raczej do całego układu mięśniowo-powięziowego).
T’ai Chi Ch’uan kojarzy się laikowi przede wszystkim z powolnym płynnym wykonywaniem ruchów. Ci, którzy uprawiają tę sztukę zdają sobie natomiast sprawę z tego, że również ćwiczenia statyczne zhan zhuang 站桩 są w niej bardzo ważne (podobnie jak i w pozostałych systemach Neijia – najbardziej podkreślane w Yiquan). Zatrzymanie ruchu ułatwia uświadomienie sobie, poczucie, a dzięki temu i zrozumienie wielu rzeczy – choćby tego, że różne cele osiągnąć można wkładając w to znacznie mniej wysiłku niż by się wydawało. W pozycjach zhan zhuang podnosimy na przykład ramiona i utrzymujemy je na różnym poziomie i w różnych określonych układach przez pewien czas. Dla przeciętnego początkującego adepta jest to zazwyczaj ogromne wyzwanie. – już po chwili bolą barki i ramiona zaczynaja opadać. Początkujący mają bowiem tendencję do tego, by w utrzymanie ramion w danej pozycji wkładać więcej wysiłku, więcej napięcia mięśniowego, niż jest to konieczne. Stopniowo uczą się „rozluźnienia”, czyli eliminacji tego nadmiernego wysiłku, a wówczas okazuje się, że utrzymanie pozycji możliwe jest przez znacznie dłuższy czas.
Ale uwaga! Z rozluźnieniem nie można przesadzić! Po niedługim czasie, ćwiczący zaczynają zauważać, że mimo umiejętności większego rozluźnienia, w niektórych częściach ciała (często chodzi o plecy) pojawia się zwiększone napięcie, pojawia się ból. Dlaczego? Otóż z powodu przesadnego rozluźnienia! Utrzymanie określonej pozycji wymaga bowiem pewnego wysiłku, pewnego napięcia. Bez tego byśmy bezwładnie opadli na ziemię. Gdy pewne mięśnie nadmiernie się rozluźnią, inne muszą to skompensować, jeszcze bardziej się napinając. Tak jak w modelach struktur typu tensegrity, jeśli jakiś z elementów elastycznych zbyt się poluzuje lub urwie, zwiększy się napięcie w innych częściach układu. Zatem by utrzymać pozycję przez dłuższy czas, nie możemy wkładać w to nadmiernego wysiłku (stąd mówi się o zachowaniu relaksu, rozluźnienia), ale musimy zachować wszędzie pewne równomierne „napięcie” (tonus), bo przesadne rozluźnienie całości nie pozwoli zachować pozycji, zaś przesadne rozluźnienie części sprawi, że inna część zostanie zmuszona do skompensowania tego większym napięciem.
W praktyce tego typu ćwiczeń, gdy udaje się opanować song 松 we właściwym rozumieniu, pojawia się zwykle uczucie jakby wypełnienia (często mówi się o „wypełnieniu energią”), na takiej zasadzie jak piłka wypełniona jest powietrzem, czy na przykład reklamowy ludzik firmy Michelin. Mówi się o sile „okrągłej”, o sile we wszystkich częściach ciała i we wszystkich kierunkach równocześnie, o podpieraniu lub rozpieraniu we wszystkich kierunkach – ba mian zhicheng 八面支撑 – dosłownie: ośmiopłaszczyznowe podpieranie. Mówi się też o tym jako o sile peng 掤, jako najbardziej podstawowej z sił w T’ai Chi. Nie jest to możliwe bez odpowiedniego relaksu, nie jest to też możliwe przy przesadnym rozluźnieniu.
W części trzeciej zamierzam omówić znaczenie powięzi w T’ai Chi Ch’uan przy generowaniu siły w ruchu, w części czwartej opowiem o podstawowych rodzajach sił jin używanych w tej sztuce w walce, a w piątej skupię się na ich bardziej zaawansowanych wariantach, które na laikach mogą robić wrażenie magii.
Ciąg dalszy nastąpi….
Autor: Andrzej Kalisz